poniedziałek, 3 czerwca 2013

Warszawski mezalians

No i stało się, popełniłam mezalians - warszawski. Ze słoika stałam się lemingiem.  Miał rację ten, kto powiedział, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Słaby ze mnie leming. I słoik też ze mnie nienajlepszy.

Jestem słoikiem (słabym) bo:
- przywożę do domu słoiki, ale głównie z Mokotowa – od teściowej;
- płacę podatki tu, gdzie mieszkam;
- robię zakupy tu, gdzie mieszkam;
- gdy ktoś mnie pyta skąd jestem, mówię, że ze wsi.

Jestem lemingiem (słabym) bo:
 - mieszkam w Miasteczku, ale w bloku określanym przez miejscowych tanim szkaradztwem dla  słoików (żadnych marmurów na klatkach i elewacji z piaskowca);
- nie głosowałam na Hannę Gronkiewicz Waltz ani na Donalda Tuska;
- nie mam zbyt wielu markowych ubrań, a te, które mam, kupiłam na wyprzedaży;
- nie byłam jeszcze na kawie w „Małej Czarnej”’
- zakupy robię częściej w Biedronce niż w Almie.
źródło: kwejk.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz